Tomasz Lis - O choinka!!! 28.12.2025

 

W Polsce w Boże Narodzenie pan Nawrocki Karol przyćmił samego pana Jezusa, co było słuszne i patriotyczne, bo Polak powinien przyćmiewać Żyda.


Poza tym Żyd niczego wielkiego nie dokonał, po prostu ponad 2 tysiące lat temu się urodził z Marii Dziewicy, też Żydówki, ale według ludu polskiego Żydówki pochodzenia polskiego. Urodziny jak urodziny, wielkie mi mecyje, jak powiedzieliby starzy Żydzi. Nasz Karol zaś podobno własnoręcznie uciął choinkę, której koniec w drodze do pałacu intrygująco się wygładził, ale nie bądźmy małostkowi. Uciął, wniósł, czyli mężczyzna, siłacz, wierny tradycji Polak, a więc ogólnie swój człowiek, od którego swojskość i naszość aż bije. Numer z choinką wzbudził olbrzymi zachwyt części narodu, czyli osiągnięto zamierzony efekt.


Wprawdzie dzień przed filmikiem o przygodach Karola z choinką ukazały się zdjęcia Tuska niosącego choinkę z zięciem, ale polskość Tuska jest dyskusyjna, być może to nawet jakiś szwab i cholera wie, czy niosąc choinkę, nie śpiewał pod nosem „O Tannenbaum, o Tannenbaum, wie treu sind deine Blätter”. W ogóle ten zwyczaj z choinką niemiecki jest, ale może być spolszczony, gdy choinkę niesie Karol, albo niemieckość pielęgnujący, gdy choinkę niesie Tusk.


PR-owski pomysł ludzi Nawrockiego wydał mi się zrazu aż obleśnie prostacki, ale po dłuższej chwili zrozumiałem, że może być też wybitnie skuteczny, odwołuje się bowiem właśnie do kategorii w Polsce, a w polskiej polityce szczególnie kluczowej, do owej swojskości.


Jest ta swojskość skrojona niestety według kroju dość ciasnego, ale jest, jaka jest. Na taką nas stać, taka nam pasuje. Zasadniczo to wspólnota krwi, wierności patriotyczno-katolickim rytuałom i obrzędom oraz wspólnota złego gustu i niskich wymagań wobec osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie. Właśnie tak rozumiana wspólnota i tak obniżona poprzeczka sprawiła, że prezydentem najpierw mógł zostać niemądry bęcwał Duda, a po nim tępawy osiłek Nawrocki. Naród polski nie ma potrzeby, by prezydentem był człowiek wykształcony, obyty, znający języki i oczytany. Więcej nawet, powyższe cechy mają moc kandydaturę dyskwalifikującą, liczy się bowiem owa polskość, swojskość, najlepiej jeszcze doprawiona antyukraińskim resentymentem, homofobią i koniecznie antysemityzmem, bo może i ten Jezus to Żyd, ale jednak to właśnie Żydzi zabili nam Jezusa, a skoro maczali w tym palce i gwoździe Rzymianie, to tym bardziej uzasadnia to nazywanie Żydów w antysemickim kodzie Rzymianami, bardzo popularne ostatnio.


Kategoria swojskości nie jest zła co do zasady, źle jest natomiast, gdy zamiast być inkluzywna i jednocząca, jest dzieląca, dezintegrująca wspólnotę i wypychająca wielu poza jej nawias.


Dla wspomnianych tu już dwukrotnie Żydów owa swojskość jest wybitnie inkluzywna i jednocząca, wiem, jak niepatriotyczne jest wskazywanie Polakom jako pozytywnego przykładu Żydów, ale trudno. Nie jest ważne, czy jesteś aszkenazyjskim Żydem z Polski, pochodzącym z Niemiec Ekke, Mizrahi z Bliskiego Wschodu, Żydem z Ameryki czy z Rosji, a może sabrą, którego dziadkowie urodzili się na terenie dzisiejszego Izraela lub na Zachodnim Brzegu Jordanu, czy jesteś Żydem ortodoksyjnym, konserwatywnym czy reformowanym lub ateistą, chasydem i czy osobą LGBT, czy jesteś rudy i piegowaty, czy czarny jak potomkowie Żydów z Jemenu i Etiopii, jeśli czujesz się Żydem i chcesz być jednym z nich, to po prostu jesteś. Dobrze oczywiście, jeśli szanujesz jeszcze państwo Izrael i chcesz być jego lojalnym obywatelem, ale to tyle. U nas dla odmiany swojskość służy do definiowania części wspólnoty jako swoich a rebours, czyli nie dość swojskich, nie dość patriotycznych, nie dość katolickich i nie dość wrogich wobec Żydów, Ukrów, pedałów, ciapatych, a więc w uproszczeniu obcych.


I przyznaję z przykrością, że mimo upływu pół roku jestem niezmiennie zdruzgotany tym, że około połowa Polaków znowu dała się za pomocą chamskich tricków zrobić w konia na stary numer na swojaka i obcego i powierzyć najwyższy urząd w państwie troglodycie, cwaniaczkowi, bandziorkowi i niezbyt rozgarniętemu osiłkowi. Ja rozumiem, że społeczeństwo postagrarne, postniewolnicze i postfeudalne ma swoje traumy i blizny, ale od społeczeństwa żyjącego w kraju, w którym analfabetyzm podobno pokonano jakieś 70 lat temu, oczekiwałbym jednak trochę więcej.


Jest więc Karol Nawrocki nie tylko, jak sam podkreślał, decyzją prezesa Kaczyńskiego, ale przede wszystkim dzieckiem szokująco niskich aspiracji intelektualnych i kulturowych połowy Polaków, którzy wybrali pseudokomfort i faceta, który nigdy nie wprawi ich w zakłopotanie, pokazując wykształcenie i erudycję, ani nigdy nie zainspiruje żadnego polskiego dziecka do czegokolwiek wykraczającego poza trening na siłce i zamiłowanie do mordobicia. Tak oto Polska zwana ludową zatryumfowała ponad 30 lat po swoim upadku, bo Polska zawsze była ludowa, a ludowość pokropiona wodą święconą, wożąca do tego dupę w niemieckiej furze i pomstująca w niej na Niemców, Ukraińców i Żydów, to już absolutny pewniak i zwycięzca murowany. Ktoś dobry mógłby Polakom podarować pod choinkę trochę więcej ambicji, krytycyzmu i bardziej wyrafinowanych aspiracji, ale sprawdziłem, że niczego tego pod wniesioną przez Karola do pałacu choinką nie było. Może i dobrze, skoro nikt akurat takiego prezentu nie chciał.


Felieton Tomasza Lisa >>>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nawrocki zagrożeniem dla Polski

Ćpun świętecznie ładuje w dziąsło >>>

Popularne od początku